piątek, 4 grudnia 2015

Moje Cele na Rok 2016


Jak pisałem w swoim poprzednim wpisie - swoje postanowienia noworoczne, należy ogłosić wszem i wobec. Wtedy nabierają mocy zobowiązania publicznego, przez co odpuszczenie sobie liczy się jako grzech zaniedbania. Zatem ogłaszam.

Wspomniałem też, że cel powinien być jeden, a jak już musi być ich kilka to takich do których realizacji prowadzą te same środki - łatwo powiedzieć, ale jak tu zrezygnować z jakiegoś ambitnego, życie-zmieniającego projektu tak od razu na wstępie? Przecież być może w nadchodzącym roku wezmę się za siebie już tak naprawdę (znacie to?) i wszystko się na pewno uda... 
Ja z tym nadmiarem optymizmu radzę sobie w ten sposób, że poza głównym celem (celami), stawiam sobie zadania "na szóstke". Jak się nie uda ich zrealizować to przynajmniej nie dlatego, że nie było ich w planach.
Cytując klasyka: "Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem" - moje cele na rok 2016 są te same co na 2015 tylko "podkręcone" i wszystkie są związane z bieganiem.

Cel numer 1: Nabiegać kilometry.

Żeby poprawiać swoje wyniki w bieganiu długodystansowy nie ma chyba innej drogi jak poprostu biegać długie dystanse. Kiedy stawiałem sobie cele na bieżący rok, mój największy roczny przebieg wynosił nieco ponad 1800km. Dlatego cel "2015 km w 2015 roku" wydawał mi się dostatecznie ambitny i w dodatku brzmiał fajnie. Jednak dwa zrealizowane w tym roku cykle treningowe do maratonu nabiły mi więcej kilometrów niż przypuszczałem, dzięki czemu zamierzony cel osiągnąłem już w październiku i na chwilę obecną wygląda, że na koniec roku będzie tych kilometrów przynajmniej 2400. No to, ile wypadało by nabiegać w przyszłym roku? 
2016 km jak widać to nie jest ambitny cel, z drugiej strony 2016 mil jest zdecydowanie poza moim zasięgiem... Właściwie to zaczynając pisać tego posta miałem w głowie cel 2419 km i 200 metrów. Serio. Dlatego, że to daje średnio 201,6 km miesięcznie. Jednak już pisząc ten akapit zdecydowałem sie na coś innego - 2610. I tak właśnie będzie.

Cel numer 2: Trzy maratony

Szuranie po parku jest fajne i dobre dla zdrowia, ale jest też inny aspekt biegania - zawody. Te nie są dobre dla zdrowia, ale dają kopa, są obiektywnym sprawdzianem formy i postepów w treningu. Nie wspominajac o tym, że sa źródłem medali i innych gadżetów. A ja jestem uwielbiaczem gadżetow (i ciastków). 
Stąd mój cel na ten rok brzmiał: "trzy maratony, w tym dwa naprawdę". Chodziło o to żeby w ciągu roku wziąć udział w zawodach na łącznym dystansie trzech maratonów, w tym przebiec dwa całe maratony. I to też się udało. Dlatego w tym roku zamierzam przebiec trzy maratony. Od razu wyjaśniam, że nie przewiduję dalszego zwiększania liczby maratonów w kolejnych latach. Uważam, że na moim amatorskim poziomie jestem w stanie rzetelnie się przygotować do walki o czas na królewskim dystansie dwa razy - na wiosnę i na jesieni. Ale przecież nie każdy maraton musi być walką o wynik - internety są pełne relacji szczęśliwych ludzi uprawiających "turystykę maratońską", wybierających najdziwniejsze maratony na świecie. I ja zamierzam spojrzeć na temat też od tej strony, ale to temat na osobny wpis.

Cel numer 3: Poprawić życiówki - w maratonie i na 10K

Tu chyba nie ma nad czym się rozwodzić. Cel jaki jest każdy widzi. Implikuje on niejako, że oprócz trzech maratonów muszę wziąć udział w conajmniej jeszcze jednym biegu. Co prawda niektóre maratony mają międzyczas mierzony na dyszce i można by go uznać za oficjalnie pomierzony wynik, to jednak problem jest taki, że gdybym w maratonie pierwszą dychę pobiegł tempem na życiówkę na tym dystansie to nawet jeśli potem zwolniłbym do truchtu to i tak na 12-tym kilometrze byłby pierwszy kryzys, a na 16-tym ściana.
Moje obecne życiówki na tych dystansach to 3:32:59 i 44:12.

Zadania na szóstkę:

  • Zrobić 100 pompek w jednym podejściu - nie zrealizowane zadanie z tego roku przechodzi na kolejny :)
  • Złamać 3 godziny i 20 minut w jesiennym maratonie - to takie bardziej precyzyjne i zdecydowanie ambitne rozszerzenie celu numer 3.
  • Zbić i utrzymać wagę poniżej 80kg - to z koleji bardzo pomogłoby w realizacji powyższego zadania. Moja obecna waga waha się w granicach 80-82kg. Z jednej strony więc nie mowimy o jakiejś drastycznej zmianie, z drugiej jednak to jest tak, że jak już nawet czasem uda mi się zanurkować pod tą 80-tkę to nigdy nie udaje mi się tam za długo wytrzymać i za każym razem wynurzam się z impetem, żeby otwartymi szeroko ustami zaczerpnąć nieco kalorii ;)

Nie tym razem

A oto w skrocie cele biegowe, które się nie załapały na ten rok. Lista jest dłuższa, ale te skreślałem z największym żalem.
  • Pobiec w "Wings for life" - to taki bieg gdzie meta goni biegaczy. Pomysł tak dziwny, że chciałbym spróbować chociaż raz. Coś mi mówi, że mogłoby mi się spodobac i na jednym razie się nie skończyć. Jednak wydarzenia rodzinne zaplanowane na tydzień poprzedzający tegoroczną edycję mogą spowodować, że byłoby to za trudne do ogarnięcia logistycznie.
  • Pobiec po "20K de Bruxelles" lepiej niż w tym roku - tu znowu kwestia kalendarza i bliskości innych wydarzeń. Pewnie nie pobiegnę w ogóle, chociaż jeśli podobnie jak w tym roku pracodawca zechce sponsorować to może jednak się skuszę, ale bez napinki - truchtem.
  • Poprawić życiówkę w półmaratonie - nie wiem czy w jakimś wezmę udział. Chociaż to zawsze jest fajny sprawdzian formy przed całym maratonem. No, ale nie wolno zapominać, że jest też zycie poza bieganiem.
I tak oto słowo się rzekło, kobyłka u płota :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz